środa, 2 lutego 2011

sutasz i nie tylko...

Zakochałam się... w sutaszu :) Trafiłam ostatnio w necie na biżuterie robiona tą metodą i po prostu mnie oczarowała. No i oczywiście MUSIAŁAM spróbować. Z moich, mocno ograniczonych zasobów koralików i z niewielu dostępnych w najbliższej pasmanterii sznurków, zrobiłam na szybko coś takiego. Dodam, że robiłam w pośpiechu, przy moim dwuletnim żywiołku i bez żadnego planu - ot tak tylko, żeby zobaczyć "czym to się je" dlatego nie skupiłam się zbytnio na tym aby było równo i dokładnie. Metoda jest potwornie pracochłonna a kręcąca się żyłka i uciekające koraliki okropnie irytujące ale...już zamówiłam materiały na kolejne próby :) Co ja na to poradzę, że czym większa dłubanina, tym bardziej mi się podoba :)
A to moja nowa kartka - miała być prosta i chyba jest prosta :) Tylko nie wiem czy nie za bardzo :)

5 komentarzy:

  1. Nie za prosta ;) w sam raz ;)
    A ta metoda na biżuteria świetna! Na pewno wypróbuje...tylko kiedy??? ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze ale to piękne jest.Też ostatnio zachwyciłam sie sutaszem ale stwierdziłam ,że taki antytalent jak ja napewno sobie nie da z tym rady :(

    OdpowiedzUsuń
  3. fajna ta technika już ją widziałam na kilku blogach ale nie mam chyba na nią cierpliwości

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze - napisałam tu ostatnio i nie wiem dlaczego tego komentarza nie ma :(

    Anik - kochana, ja robię na stojąco, w biegu albo gdy mały śpi. Takie nam się żywiołki trafiły to czas jest na wagę złota :)

    Madziu - co Ty tu o antytalencie piszesz? Wystarczy zerknąć do Ciebie i od razu widać, że nie ma o tym mowy :)

    Mamani - wiesz, że jak tylko uda mi się coś "stworzyć" to jesteś pierwsza w kolejce :)

    Balbina - mnie sutasz zauroczył. Może jak zaczniesz to stwierdzisz, że nie taki diabeł straszny... :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i wszelkie komentarze :)